Adding the modal overlay screen makes the dialog look more prominent because it dims out the page content.

Kos

Druga połowa kwietnia okazała się świetnym czasem na odwiedziny na greckiej wyspie Kos. Dla nas to pełnia lata – temperatury ok. 25 stopni Celsjusza, woda w basenie chłodna, ale już nie lodowata, słońce mile przypieka, kwiaty kwitną, a na drzewkach owocowych dojrzewają cytryny i pomarańcze. Dla Greków jednak właściwy sezon dopiero nadejdzie, wszędzie wkoło widać sprzątanie po zimie. Na plaży trwa „sadzenie” nowych parasoli, myte i ustawiane są kolorowe leżaki, a właściciel każdej knajpki czy sklepiku wita turystę z otwartymi ramionami. Każdy taki turysta przyjeżdżający do Grecji poza sezonem to dodatkowy zarobek dla lokalnej społeczności. Największą niespodzianką, która nas spotkała, był zaoferowany nam bez dopłaty pakiet all inclusive w hotelu, w którym wykupiliśmy tylko noclegi ze śniadaniami. Swoją drogą – hotel okazał się wspaniały.

Kos to niewielka wyspa, którą z powodzeniem można objechać samochodem w ciągu 3-4 godzin, ma bowiem tylko około 50 km długości i 10 km szerokości. Nie ma tu wielu zabytków, warto jednak zobaczyć Asklepion, pierwszą starożytną szkołę medyczną. Położony na wzgórzu Asklepion jest też wspaniałym punktem widokowym, z którego rozpościera się urzekająca panorama wyspy. W mieście Kos natomiast znajduje się kilka stanowisk archeologicznych, najciekawsze są jednak zdecydowanie ruiny zamku Joannitów znajdujące się w samym centrum miasteczka przy porcie.

Kos zasłynęła jako miejsce narodzin Hipokratesa, ojca współczesnej medycyny. Atrakcją turystyczną jest prastare drzewo oliwne, pod którym wielki medyk miał udzielać lekcji i to jakieś 2400 lat temu…
Poza miastem urzekły nas dwa miejsca: romantyczna plaża Paradise Beach, którą mieliśmy o tej porze roku tylko dla siebie, oraz ogromne ruiny kolejnej fortecy Joannitów – Antimachii. Wspaniały widok rozpościera się również z drogi prowadzącej z Kos do Hermes, gdzie ciepłe źródła wpływają do Morza Jońskiego.

Dzięki wyjazdowi na Kos w kwietniu mieliśmy też rzadką okazję uczestniczyć w obchodach prawosławnej Wielkanocy. Zwykle przypada ona tydzień później niż w kościele rzymskokatolickim, tym razem jednak wypadła w tym samym tygodniu. Najciekawsze dwa wydarzenia związane z Wielkanocą na Kos to wieczorna procesja w Wielki Piątek oraz msza rezurekcyjna odbywająca się o północy z sobotę na niedzielę. My podglądnęliśmy procesję wielkopiątkową, w czasie której wierni z kilku parafii miasteczka Kos w uroczystym pochodzie prowadzą na główny plac miasta pięknie przyozdobione ołtarze. Przejściu procesji nadciągających z różnych kierunków towarzyszą tłumy widzów trzymających świece, a nawet odpalających race i petardy. Jest religijnie, ale równocześnie bardzo rodzinnie. Zdaje się, że w obchodach Wielkiego Piątku biorą udział wszyscy mieszkańcy. W tłumie wypatrzyliśmy i młodego przystojniaczka, który dzień wcześniej wypożyczał nam samochód, i miłą panią spotkaną w wypożyczalni rowerów.

Wypożyczalnie to też pewien fenomen Kos. Nigdzie jeszcze nie spotkałam takiego nagromadzenia wypożyczalni na jeden kilometr kwadratowy. A wypożyczyć można nie tylko auta (które z uwagi na wielkość wyspy nie bardzo są przydatne), ale również wszelkiego rodzaju rowery, motory, skutery, quady, rowery wieloosobowe i inne dziwne wehikuły. Rowerek na cały dzień kosztował tylko 3 EURO, a przy dłuższym wypożyczeniu cena spadała do 2,5 EURO za dzień.

Dla wielbicieli dalszych podróży, z portu w Kos można codziennie popłynąć do tureckiego Bodrum (warto z Polski zabrać paszport!), albo udać się na całodzienny rejs na okoliczne wyspy, włącznie z podglądaniem bawiących się delfinów, grillowaniem na plaży, kąpielami w morzu.

A ja przed wyjazdem przeczytałam na jakimś forum, że na Kos nie ma co robić… :)

16-23 kwietnia 2014

Australia Austria Brazylia Brunei Cypr Czechy Egipt Estonia Francja Grecja Hiszpania Holandia Indie Litwa Łotwa Malezja Malta Nepal Niemcy Nowa Zelandia Norwegia Słowacja Słowenia Szwecja Wielka Brytania Włochy