Adding the modal overlay screen makes the dialog look more prominent because it dims out the page content.
Delhi - ludzie
Delhi to kilkunastomilionowa metropolia. Nic zatem dziwnego, że wychodząc z hotelu położonego przy Main Bazaar wpadaliśmy od razu w nieprzebraną masę ludzką spieszącą w różnych kierunkach. Mężczyźni w białych odprasowanych koszulach, żebrzące kobiety z niemowlętami na ręku i gromadką dzieci wokoło, młodzi chłopcy oferujący przejażdżkę motorikszą, zamożne kobiety w kolorowych sari i starszy wychudzony mężczyzna w podartym ubraniu niosący na plecach wielką chustę wypełnioną nieprawdopodobnie ciężkimi cegłami. Wszyscy w tym samym czasie znajdują się na tym samym targu. Jedni przebierają w owocach i warzywach, inni składają dary przed niewielką figurką jednego z bogów hinduizmu, odpędzają wałęsające się psy, czy po prostu idą w sobie tylko znanym kierunku. Brudne kilkuletnie dziecko w łachmanach bawi się na stosie gruzu, obok którego przebiega dobrze odżywiony szczur. Całość wygląda jak jeden wielki plac budowy, głośny, brudny, z policjantem uzbrojonym w karabin na niewysokiej wieżyczce wartowniczej. Europejczyk widzi brzydotę, czuje smród obsikanych ścian i trudną do zaakceptowania nędzę. Łatwo byłoby uznać to miejsce za beznadziejne, gdyby nie kobiety. Wyglądają jak przepiękne motyle na gruzowisku. Jakby na przekór otaczającej rzeczywistości zachwycają wybitną urodą, która rozkwita w oprawie barwnych strojów i bogatej biżuterii. Na Main Bazaar nagle przypomina mi się piosenka „Na betonie kwiaty nie rosną”. Wojciech Korda musiał nigdy nie widzieć kobiet na ulicach Delhi…
październik 2011