Volterra rozsławiona została kilka lat temu przez amerykańską pisarkę, Stephenie Meyer, autorkę poczytnej sagi „Zmierzch”. Wielbiciele jej książek i nakręconych na ich podstawie filmów doskonale kojarzą to małe toskańskie miasteczko, gdyż właśnie Volterra jest siedzibą rodu Volturich, najokrutniejszych i najpotężniejszych wampirów żyjących na ziemi. Fanów wampirzych opowieści czeka jednak niemałe zaskoczenie. Wszyscy, którzy wciąż widzą Bellę biegnącą przez rynek Volterry i brodzącą w fontannie, by dotrzeć do ukochanego i uratować go przed śmiercią, przeżyją zawód, gdyż na rynku … nie ma żadnej fontanny. Jak odkryłam, zdjęcia do romantycznej sceny kręcono w Montepulciano, które filmowcom bardziej przypominało książkową Volterrę niż prawdziwa Volterra
Fontanny wprawdzie nie ma, Volturich (mam nadzieję) również nie, ale miasteczko na trasie toskańskich wojaży zobaczyć trzeba koniecznie. Nam udało się dotrzeć do niego w trakcie obchodów historycznego święta, zatem oprócz przepięknej architektury mogliśmy podziwiać również mieszkańców w średniowiecznych strojach, co było chyba ukłonem w stronę turystów.
Volterra to jedno z najstarszych toskańskich miast. Ma etruski rodowód, a zaraz za murami zobaczyć można pozostałości rzymskiego amfiteatru. Wewnątrz średniowiecznych murów dotrzeć trzeba do najważniejszego Piazza dei Priori ze wspaniałym trzynastowiecznym ratuszem Palazzo dei Priori. Ponoć był on wzorem dla pięknego ratusza we Florencji. Nieopodal znajduje się katedra o romańskiej fasadzie ze stojącym naprzeciw baptysterium. Kolejne dwa kroki dalej przyjrzeć można się wyrobom z alabastru, z którego Volterra słynie i które w sprawnych rękach rzemieślników przybierają najprzeróżniejsze formy. Spacer po mieście, jak i całej Toskanii, koniecznie połączyć trzeba z akcentem kulinarnym, gdyż trudno o bardziej wymarzoną scenerię do zajadania się panna cottą czy tiramisu.
